* dziewięć
miesięcy później - wrzesień 2011*
- Julia,
chodź podrzucę Was – całą trójką wyszli z domu, zamykając dom na wszystkie
spusty.
Dziewczyna
od kilku miesięcy pracowała jako menadżerka w sklepie odzieżowym jak i
studiowała to co, zawsze ją interesowało czyli prawo.
- Ibi, boję
się tego zaliczenia – mówiła, kiedy wsiadała do samochodu na miejscu pasażera,
uprzednio otwierając drzwi siostrze, która miała dziś zacząć rok szkolny w nowej szkole.
- Kochanie,
będzie dobrze. – pocałował ją, kiedy
wsiadła. Odpalił samochód i ruszyli.
- Ibi?
Pójdziesz z nami na rozpoczęcie? –
spytała uradowana Emma. Nie przejmowała się, że nikogo tu nie zna. Była
kontaktowa i Julia zawsze jej mówiła, że w nowej szkole znajdzie mnóstwo
przyjaciół.
- Tak,
oczywiście- uśmiechnął się do dziewczynki.
Po
dwudziestu minutach jazdy, byli już przed szkołą. Wysiedli z samochodu i Emma wzięła za rękę swoją siostrę. Im bliżej
szkoły tym mocniej ściskała Julię za rękę.
- Emma,
kochanie.. Będzie dobrze. Nie bój się – powiedziała i przyklękła przy siostrze.
Pocałowała ją w policzek i mocno przytuliła.
- Cześć
jestem Martha – do blondynki podeszła mała hiszpanka uśmiechnięta od ucha do
ucha.
- Emma
jestem – dziewczynka od razu powiedziała po hiszpańsku. Nie miała z nim żadnych
problemów.
Hiszpanka
wyciągnęła rękę w kierunku blondynki i powiedziała, że zaprowadzi ją do szkoły.
Dziewczynki poszły a tuż za nimi Ibrahim trzymający za rękę Julię.
Kiedy
zaczęła się uroczystość rozpoczęcia roku, Ibi od tyłu objął brunetkę i położył
dłonie na biodrach dziewczyny.
Po
zakończeniu uroczystości, Ibrahim zawiózł swoją narzeczoną na jedną z uczelni,
gdzie miała zaliczyć semestr z prawa karnego.
- Ibi, ja
nie dam rady! – mówiła.
- Skarbie,
nie denerwuj się.– powiedział.
Kiedy
dziewczyna wysiadła przed uczelnią,
piłkarz do niej podszedł i złapał za rękę. Tuż obok niego szła uradowana
blondynka, która trzymała Ibiego za drugą rękę.
- Leć,
powodzenia, i nie dziękuj – pocałował ukochaną, która poprawiła sukienkę i
weszła przed duże, mahoniowe drzwi.
Po niespełna
godzinie, dziewczyna wyszła ze smutną miną. Ibi wstał z ławki na której
siedział wraz z Emmą i podszedł do narzeczonej.
- I jak? –
spytał smutno. Spodziewał się najgorszego.
- Zdałam! –
nagle krzyknęła radośnie i uwiesiła się na szyi chłopaka.
- Mówiłem! –
podniósł ją i kręcił się z nią dookoła własnej osi. Całował ją w to w policzek
,to w usta, to w skroń.
~*~
Kochali się. Stworzyli rodzinną atmosferę.,
która była potrzebna Emmie. Julia gotowała, Ibrahim trenował. Nie było tu
żadnych niepotrzebnych zgrzytów. Jak mógł i potrafił – pomagał jej we
wszystkim. Kiedy wyjeżdżał na mecze, tracił setki euro na rozmowy z nią. Nie
krzyczał, nie wybuchał niepochamowaną złością– był dla niej idealny. On nie
wyobrażałby sobie życia bez takiej Julii, która
jest świetną organizatorką jakichkolwiek prac.
Ibrahim zapewniał im wszystko. Brunetka nie
chciała być wiecznie na utrzymaniu Afellaya. Sądziła, że to nie w porządku –
dlatego zaczęła pracę, z której musiała niedługo zrezygnować…
* kolejne trzy miesiące później –
grudzień2011*
Dziewczyna
weszła do domu smutna. Zobaczyła
Ibrahima w salonie, który tłumaczył jej siostrze podstawy matematyki, których
nie mogła zrozumieć w szkole.
- Coś się
stało? – spytał piłkarz i wstał. Podszedł do swojej dziewczyny i spojrzał na
jej twarz.
Blada,
smutna, zdziwiona…
- Ibi…
Obiecasz, że mnie nie zostawisz? – spytała bezbarwnym głosem.
- Obiecuję…
ale skąd to pytanie? – przytulił ją.
- Ja…Jestem
w ciąży! To czwarty tydzień…– oznajmiła i łzy poleciały jej po policzku. Bała
się, że piłkarz nie chce zostać ojcem, a przynajmniej nie teraz i nie z nią…
- To
fantastycznie! – zaczął entuzjastycznie. Szeroki uśmiech wszedł mu na twarz i
pocałował swoją narzeczoną.
Tak,
oświadczył się jej w dniu jej urodzin – 10 listopada. Byli w restauracji, gdzie
Ibrahim zarezerwował stolik. Chciał uczcić ten wyjątkowy dzień w spokoju. Kiedy przyjęła oświadczyny, był
najszczęśliwszym człowiekiem na ziemi.
Była wyjątkowa, idealna w każdym calu.
- Emma,
będziesz ciocią! – powiedział uradowany piłkarz i wziął Małą na ręce.
Julia nie
mogła zrozumieć zachowania narzeczonego. Był wniebowzięty. Spodziewała się
krzyków, złości, a nawet propozycji usunięcia ciąży…
Niespodzianki bywają przyjemne.
_____
no to tu też został mi tylko do opublikowania epilog :)
_____
no to tu też został mi tylko do opublikowania epilog :)
Czemu to już się kończy?
OdpowiedzUsuńOpisałaś to tak genialnie, że czytając to czułam coś dziwnego, jakbym sama tam była na miejscu Julii, albo to widziała. Jakby było czymś najprawdziwszym na świecie.
dziękuję bardzo :)
UsuńSwietny rozdzial ;> to takie piekne ze oni sie tak kochaja i zostana rodzicami. wszystko od poczatku uklada sie miedzy nimi wspaniale i tak ma zostac. pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńOo Ibi będzie tatą ;D Fajnie, że są ze sobą szczęśliwi i szkoda, że to opowiadanie już się kończy pomału.. Pozdrawiam ;*
OdpowiedzUsuńEeeehhh... Ale ty jesteś fanką opowiadań bez żadnych zawirowań. No ale nic. Rozdział oczywiście fajny, szkoda że już kończysz. Zapraszam na prolog na giv-aldrig-op.blogspot.com
OdpowiedzUsuńNoo bardzo się cieszę, że Julia jest w ciąży i tworzy z Ibim szczęśliwą rodzinę ;-) mała Emma tez jest szczęśliwa i wszystko zmierza ku happy endowi ;-)
OdpowiedzUsuńŁooo rany, szkoda, że ona podejrzewała, że on ją zostawui: no bez przesaady, chociaz w sumie to nie... no ale nic złego z tego nie wyszło, tylko wieeele dobrego <3 czekam na nexta i pozdrawiam! :D
OdpowiedzUsuńJejuu, szkoda że to koniec <3 Będzie chłopczyk, czy dziewczynka? Chłopczyk! Będzie Ibi junior *_*
OdpowiedzUsuńNo i kolejny epilog, no nie mogę. Julia i Ibrahim pasują do siebie jak nikt inny i tworzą Emmie doskonałą atmosferę <3 i zapewne równie dobrą stworzą swojemu dziecku ^^
OdpowiedzUsuńSuper :)
OdpowiedzUsuń